ChatGPT został poddany egzaminowi z interny. Wyniki mogą zaskakiwać. Sprawdź❗
ChatGPT został poddany egzaminowi z interny. Wyniki mogą zaskakiwać. Sprawdź❗
ChatGPT został poddany egzaminowi z interny. Wyniki mogą zaskakiwać. Sprawdź❗

Niepłodność jest bliżej, niż nam się wydaje

Każdy z nas zna przynajmniej 5 par w swoim otoczeniu, w takim razie statystycznie jedna z nich walczy z niepłodnością. Czy to nie powinno otworzyć nam oczu?
Para trzyma w ręku test ciążowy
Źródło: 123RF
Spis treści

Często panuje stereotypowe przeświadczenie, że problem z płodnością dotyka kobiet, które zbyt długo zwlekają z decyzją o powiększeniu rodziny. Historia Wiktorii jest przykładem, że choć wiek ma duże znaczenie, nie jest najważniejszą przyczyną. Na płodność mają wpływ różne schorzenia, zarówno u kobiet, jak i mężczyzn, a niekiedy jedyną drogą do rodzicielstwa jest metoda in vitro.

 

Wiktorio, kiedy ją poznałaś – niepłodność?

Po 14 miesiącach starań o dziecko metodą naturalną zaczęliśmy pogłębiać diagnostykę. Po odebraniu wyników badania nasienia partnera, od razu zostaliśmy skierowani do kliniki leczenia niepłodności. To było miesiąc po moich 24 urodzinach.

 

Niepłodność jest doświadczeniem w życiu, które mi się przytrafiło pomimo mojej woli. Nauczyło mnie bardzo dużo pokory. Z osoby, która zawsze chciała wszystko na już i teraz, stałam się osobą, która wie, iż na dobre trzeba poczekać. W walce z niepłodnością wygrywasz małą bitwę, która wydaje się wielkim sukcesem, po czym ona wyciąga z kieszeni następnego asa w postaci złego wyniku badania czy spadku przyrostu beta HCH, a Ty pokornie wracasz do narożnika. Niepłodność dla mnie to POKORA.

 

A czy wcześniej wiedziałaś o możliwych problemach z płodnością czy rozpoczęły się one w momencie starań o dziecko?

W wieku 19 lat rozpoznano po wielu miesiącach u mnie endometriozę. Wtedy lekarz powiedział mi, że jeśli do 25 roku życia nie zajdę w ciążę to będę mieć z tym duże problemy. Dla mnie wtedy jako nastolatki, studentki I roku to była abstrakcja. Zawsze chciałam mieć własną rodzinę, ale nie z byle kim i nie dlatego, że przytrafiła mi się taka choroba, Poznając mojego partnera otwarcie powiedziałam mu jak wygląda sytuacja, a po pewnym czasie z miłości oraz pełnej świadomości zaczęliśmy się starać o dziecko.

 

Ile miałaś wtedy lat?

Miałam skończone 23 lata.

 

I jak długo walczyliście o wymarzone dwie kreski na teście?

To trwało 2,5 roku.

 

To był pewnie trudny czas dla Was. Jak kolejne miesiące niepowodzeń wpływały na Twoją psychikę?

Z każdą miesiączką było coraz gorzej. Łzy i to poczucie, że znowu nam nie wyszło. Ja nie tak planowałam! W życiu zawsze wszystko miałam ustawione zgodnie z kalendarzem, a tutaj termin moich magicznych 3 miesięcy upływał bez 2 kresek na teście. Zaczynałam się coraz bardziej obwiniać. Zakładałam, że to przez moją endometriozę nie możemy zostać rodzicami. Coraz częściej patrzyłam na siebie jak na inkubator, który musi być gotowy na przyjęcie dziecka, nie jak na kobietę.

 

A Twój partner? Jak do tego podchodził?

Mój partner miał zdecydowanie więcej dystansu do tego tematu i wykazywał o wiele większą dawkę optymizmu. Skutecznie ją przygaszałam płaczem, zadawaniem tych samych pytań i mechanicznym seksem. W pewnym momencie człowiek nie myśli czy chce, tylko czy dzisiaj jest ten dzień, kiedy może się udać. Jeśli tak to nic nie jest ważne, trzeba działać. Jakie to myślenie jest złe! Jak wiele odebrało z naszej seksualności…

 

Tak, ta sfera często cierpi podczas niepowodzeń. A czy ten trudny czas wpłynął jakoś na Wasze relacje z bliskimi?

Tak, zacieśniały je jeszcze mocniej. Od początku otwarcie mówiliśmy o staraniach o dziecko. O braku efektów nie trzeba było, bo po prostu nie było ich widać. Dostaliśmy ogrom wsparcia, że po prostu byli. Nie pytali, a to jest strasznie ważne w staraniach o dziecko.

 

To niezwykle ważne mieć wsparcie wśród bliskich, szczególnie w czasie tak skomplikowanego leczenia. Kiedy zdecydowaliście się na specjalistyczną konsultację związaną z płodnością?

Ja przez cały czas starań byłam co miesiąc u ginekologa, który kontrolował sytuację i patrzył na jej rozwój. Po roku starań oraz wynikach badania nasienia odesłał nas do kliniki leczenia niepłodności.
Trafiliśmy do kliniki z polecenia i tam od razu zostaliśmy. Chcieliśmy jak najszybciej zacząć działać żeby nie tracić czasu. Teraz wiem, że to była jedna z gorszych decyzji, jakie mogliśmy podjąć. Warto sprawdzić, zanim zdecydujemy!

 

Dlaczego? Co zdecydowało o tym, że szukaliście kolejnej?

Brak kompetencji z jakim spotkaliśmy się w pierwszej klinice zakrawa naprawdę o skandal! Od słów położnej kiedy poroniłam ,,Nie zaiskrzyło między Panią, a zarodkiem”, po brak kontaktu z lekarzem w sprawie dawkowania leków i branie ich na oślep, bo lekarz nie odpisuje 3 dni na wiadomość, po wydanie mi badań z danymi osobowymi dawcy nasienia, z którego korzystaliśmy. To ostatnie jest już karalne. Dawca nasienia musi zostać anonimowy, a ja widziałam wszystko: imię, nazwisko, PESEL, adres zameldowania. Jak się potem okazało, nie byliśmy jednym przypadkiem z takimi doświadczeniami.
 

Dobrze, że kolejna placówka okazała się zdecydowanie bardziej profesjonalna i kompetentna. Czy udało się dokładnie zdiagnozować, co jest powodem Waszej niepłodności?

Finalnie okazało się, że moja endometrioza nie narobiła aż takich szkód w organizmie i powinnam móc naturalnie zajść w ciążę. Jednak nasienie mojego partnera jest w takim stanie, że przy dwóch procedurach musieliśmy korzystać z dawcy nasienia.

 

Wspomniałaś wcześniej, że Wasze starania trwały 2,5 roku. W tym czasie przeszłaś pewnie wiele badań, miałaś wskazane odpowiednie leczenie. Jak znosiłaś fizyczny ból związany z leczeniem niepłodności? Czy leczenie jest bolesne?

W porównaniu do tego psychicznego, to mam wrażenie, że w ogóle nie boli. Wiadomo ciągłe pobieranie krwi, zrosty jakie się przez to tworzą, wykonywanie tysiąca zastrzyków w brzuch, stymulacja czy punkcja nie należą do najprzyjemniejszych doświadczeń w życiu. Jeśli miałabym jednak klasyfikować ilość bólu fizycznego w IVF to jest ona naprawdę do zniesienia.

 

No właśnie, in vitro. Ile razy podchodziliście do tej procedury?

Mieliśmy wykonywaną 3 razy procedurę in vitro. W naszym przypadku nie było nawet mowy o inseminacji żeby nie tracić czasu.

 

Jak na tę informację zareagowali Wasi bliscy?

Dalej ogromnie nas wspierali i podziwiali, za to czego próbujemy dokonać.

 

To niezwykle ważne, aby mieć wsparcie wśród najbliższych. Jak wiadomo in vitro wiąże się nie tylko z obciążenie psychicznym, bólem fizycznym, ale również ogromnymi kosztami. Niektóre samorządy wspierają swoich mieszkańców w tej trudnej drodze. A jak było u Was? Udało się Wam skorzystać z dofinansowania?

Wszystko samodzielnie sfinansowaliśmy, od pierwszej wizyty aż po leki po transferze, W 16 miesięcy leczenia wydaliśmy ponad 107 000 zł - taka jest cena naszego rodzicielstwa.
 

To ogromna kwota. A czy z związku tym lub obniżoną kondycją psychiczną zdecydowaliście się na przerwę w staraniach lub myśleliście o świadomej bezdzietności?

Nie doszło do takiego momentu. Bardzo mocno rozważaliśmy adopcję dziecka. Jednak powstrzymał nas wymóg bycia małżeństwem przez minimum 2,5 roku, aby móc rozpocząć procedurę. Na szybko wzięliśmy ślub żeby czas zaczął nam lecieć i podeszliśmy raz jeszcze do transferu. Trochę działaliśmy na dwa fronty :) Chociaż nie będę ukrywać, że przy ostatnim - 3 transferze - założyliśmy, że jak teraz nie wyjdzie to robimy pół roku przerwy żeby głowy nam odpoczęły. Czy tak by się stało?  Tego nie wiem, u nas na szczęście sprawdziło się przysłowie ,,Do 3 razy sztuka”.

 

Całe szczęście, że nie zabrakło Wam sił na tę trzecią próbę. Jak po tych wszystkich doświadczeniach oceniasz wiedzę społeczeństwa na temat niepłodności? Czy należy coś zmienić w edukacji Polaków?

Jest niestety na tak niskim poziomie, że aż wstyd się przyznać. Robi się z tego temat tabu w sytuacji, kiedy problem dotyka co 5 parę w Polsce! Każdy z nas zna przynajmniej 5 par w swoim otoczeniu, w takim razie statystycznie jedna z nich walczy z niepłodnością! Czy to nie powinno otworzyć nam oczu? Na swoim profilu invi_matka staram się głośno opowiadać jakie są blaski i cienie in vitro, jak trudno jest stawiać czoła niepłodności. Pragnę, aby w dobie ciągłego przeglądania Instagram ktoś spojrzał na mój profil, na chwilę zatrzymał myśli w głowie i doszedł do wniosku, że niepłodność jest bliżej niż nam się wydaje. 

 

Wiktorio, bardzo dziękujemy za rozmowę. Życzymy dużo zdrowia!

 

Zapraszamy na prywatny profil Wiktorii na Instagramie

 

Źródło: Prywatny profil invi_matka  [data dostępu:22.02.2022]

Czy ten artykuł był dla Ciebie pomocny?
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu do końca.
Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami na
temat zdrowia i zdrowego stylu życia,
zapraszamy na nasz portal ponownie!
Więcej z kategorii #staramysię
Nieważne jak stajemy się rodzicami, każde dziecko to cud
Kubek stoi na stole
Niepłodność to synonim niewiedzy, frustracji i strachu o to, co przyniesie przyszłość
Zmartwiona kobieta siedzi na kanapie i patrzy w okno
Do starań o dziecko byliśmy odpowiednio przygotowani
Trzy krzesła w parku
Podobne artykuły
Kobieta u lekarza
Czy monitoring owulacji może zwiększyć szansę zajścia w ciążę?
Kubek stoi na stole
Chcemy mieć dziecko, ale to pragnienie nigdy nas nie ograniczało
Kobieta trzyma w ręku test ciążowy
Nie radziliśmy sobie ze swoimi emocjami, szczególnie po stratach
Para trzyma w ręku test ciążowy
Niepłodność jest bliżej, niż nam się wydaje
szczęśliwa para
Niepłodność jest dla mnie jak rozstanie

Reklama


1/3 kobiet ma niedobór tego pierwiastka 😲
Sprawdź powód!